Menu główne:
Przed wojną byliśmy na wakacjach w Kościanie pod Poznaniem. Tam starzy mój kuzyn miał rower męski o mniejszych rozmiarach (taki młodzieżowy). Ten rower mogłem normalnie dosiąść. Tam nauczyłem się jazdy na rowerze dwukołowym.
W czasie wojny ze względu na trudne warunki nikt nie myślał o kupnie roweru. Styczność z jazdą na rowerze miałem tylko w czasie wakacji gdy przybywałem u dziadka w Cieszynie. U dziadka był damski rower mojej ciotki (Ciotki nie było bo za działalność antyniemiecką w Związku Walki Zbrojnej była skazana i przebywała w więzieniu niemieckim). Rower ten wykorzystywałem do jazdy. Robiłem dłuższe wypady po okolicy, odwiedzałem krewnych mojej mamy w tym mojego kuzyna (w podobnym wieku) który mieszkał w Trzyńcu.
Po wojnie znowu nie było atmosfery na ewentualne otrzymanie roweru. Produkcji rowerów nie było a te które były często likwidowane były przez znanych towarzyszy. Kolega jadąc rowerem, został zatrzymany, a rower zarekwirowano na cele wojskowe. Mój kolega z klasy pozbawiony został w ten sposób roweru. Ale zdarzył się szczęśliwy dla mnie traf. Z Warszawy przyjechał do nas przebywający tam całą wojnę znajomy doktor z Cieszyna. Przywiózł ze sobą swoje rzeczy i zostawił je u nas. Miedzy tymi rzeczami był stary zdezolowany rower. Po pewnym czasie wszystkie pozostawione swoje rzeczy zostały przez niego odebrane. Pozostał tylko rower który mnie podarował. Stan roweru był opłakany. Podrapany, opony powiązane sznurkiem itp…. Po dłuższych staraniach, a w owym czasie było to szczególnie trudne (brak było sklepów z częściami rowerowymi, części można było znaleźć tylko na tak zwanym szaber placu ( – i to nie tanio). Udało mi się rower doprowadzić do stanu używalności. Udało mi się dostać i zamontować specjalne torpedo do tylnego koła z trzybiegowa przekładnia planetarną. Przykładowo taka przekładnia w piaście pokazana jest na zdjęciach poniżej. Zdjęcia orginalnej trzybiegowej piasty obecnie nie posiadam. Muszę powiedzieć że rower był bardzo wytrzymały – mój młodszy kuzyn wykończył w tym czasie dwa nowo kupione rowery a mój rower był niezniszczalny.
Jeszcze muszę przytoczyć ciekawą historie samego roweru. Wymieniony doktor był w Warszawie w restauracji. W pewnym momencie ktoś przybiegł i prosił o pilna pomoc jakiegoś lekarza o ile jest na sali. Pan doktor zgłosił się i zabrał pierwszy lepszy rower z przed restauracji i pojechał do chorego. Po załatwieniu pomocy choremu wrócił i oddał rower kierownikowi restauracji aby ten oddał rower właścicielowi. Niestety po dwóch tygodniach kierownik restauracji poinformował naszego doktora, że nikt się nie zgłosił i aby zabrał rower do siebie. Pan doktor zabrał rower do siebie i dalej czekał na ewentualnego właściciela. Ponieważ nikt się nie zgłosił przywiózł rower z Warszawy do Katowic.
Rower ten służył mi przez długie lata. Robiłem na nim długie wycieczki Katowice – Wisła, Katowice -